Ścinki

 

Ze strony znikła zakładka Ścinki. Mam nadzieję, że nikt, kto zamieścił w niej swój komentarz, nie poczuje się urażony.
Był w niej fragment „Wiosny w Różanach”, który Wydawnictwo Otwarte kazało mi usunąć z tekstu. Tak, słowo „kazało” jest tu odpowiednie.

Od wielu lat pracuję jako redaktorka i niejedno mogłabym powiedzieć o wydawniczej kuchni. Sprawy innych autorów są naturalnie tajemnicą zawodową, mogę jednak napisać o czymś, co dotyczy mnie.
Gdy chodzi o moje teksty, na proces wydawniczy patrzę z dwóch stron – jako redaktorka i jako autorka. Dlatego dobrze rozumiem racje redaktorów, którzy czasem z ogromnym wysiłkiem przedzierają się przez teksty, pracowicie je poprawiają oraz spisują pomysły na ich ulepszenie, a od niektórych autorów (na szczęście nielicznych) dostają w odpowiedzi – w najlepszym razie – krótkie „nie”.
A w najgorszym? Ja zaliczyłam jedną wypowiedzianą bardzo serio groźbę („Zabiję panią”) oraz odesłany przez autora maszynopis ze zredagowanym tekstem (działo się to w czasach przedkomputerowych) podarty, pokreślony i podeptany brudnymi butami (świadomość, że autor od czasu do czasu bywał w Tworkach, nieco zmniejszyła moją gorycz).

Jeśli autor jest znany, może żądać i wymagać. Mniej znany negocjuje, debiutant z reguły jest zdany na łaskę i niełaskę wydawnictwa.
Gdy napisałam „Okruch wody” (wydawnictwo zmieniło tytuł na „Wiosna w Różanach”), jedna z redaktorek po przeczytaniu tekstu przysłała mi listę dziesięciu zmian, które miałam wprowadzić. Przeczytałam ją wiele razy i dogłębnie przemyślałam. Wiem przecież z doświadczenia, że redaktorom zależy na jakości tekstu co najmniej tak samo jak ich autorom i że autorzy upierają się czasem, by zostawić w tekście rzeczy ewidentnie go psujące.

Gdy jednak przeanalizowałam listę zmian, zrozumiałam, że chodzi o zmianę atmosfery książki na bardziej optymistyczną, radosną. Kazano mi bowiem usunąć rozdział z dziennikiem Zuzanny opisującym jej życie nauczycielki w wiejskiej szkole oraz skrócić fragmenty o przeżyciach Zosi w szpitalu i po powrocie do pustego domu.
Chodziło także o uczynienie z Zosi bohaterki bez skazy – temu miało służyć wyrzucenie rozdziału o wyjeździe z Erykiem do Łomnicy i wątku jej krótkiego romansu z Leszkiem Lackowskim.
Na liście była jeszcze rozmowa Marianny z proboszczem o dziecku, które straciła Zosia.

Wiedziałam, że nie obronię wszystkich elementów. Postanowiłam poświęcić Mariannę i proboszcza, a o resztę walczyć. Negocjacje nie były łatwe, wygrałam jednak w stosunku 9:1, choć wcale nie czułam się zwycięzcą.
Żal mi było wyrzuconego rozdziału, dlatego postanowiłam zamieścić go na swojej stronie.
Opinie o nim były rozmaite – jednym się podobał, innym nie. Po kilku latach pisania i bardzo wielu latach redagowania dobrze jednak wiem, że to, co jedni czytelnicy najgoręcej chwalą, inni najbardziej krytykują.
Dlaczego więc usunęłam go ze strony?
Bo włączyłam ten rozdział do nowego wydania cyklu o Różanach. Od teraz będzie częścią „Wiosny w Różanach”, tak jak od początku miało być.

Tak, będzie nowe wydanie wszystkich pięciu tomów pod wspólnym tytułem „Różany”. Napiszę o nim wkrótce 🙂

bogna

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.