„Miłość jest podróżą”

Podróżą każda miłość jest
Za dużo każda miłość chce
Choć gubią nas bezdroża serc
Nie zawahamy się

Podróżą każda miłość jest
Co różą wiatrów znaczy cel
Poniesie nas, gdzie – nie wie nikt
W jakie noce i dni (…)

Bez miłości czas policzony
Los nam bilet dał w jedną stronę
A na drogę w nieznane – nadzieję
Że znajdziemy ją, jeśli istnieje…

Jonasz Kofta, „Podróżą każda miłość jest”

Jaga czuje się już bezpiecznie w willi Pod Jodłami, gdyż Damian, jej chłopak, wytropił i spacyfikował prześladującego ją stalkera. Jednak pewnego zimowego wieczoru otwiera drzwi i widzi swego prześladowcę. Sterroryzowana wsiada do jego auta. Lecz w Zagórzu nic nie umyka uwagi mieszkańców i wieść o porwaniu roznosi się błyskawicznie. Zmontowana naprędce ekipa pod wodzą pani Anieli rusza na ratunek.

Mela także przeżywa ciężkie chwile. W szpitalu mobbinguje ją ordynator, przygotowania do ślubu ją stresują, w dodatku na horyzoncie znowu pojawia się Aleksa, pierwsza miłość jej narzeczonego. Mela ma coraz więcej wątpliwości co do swoich uczuć i uczuć Mateusza. Już raz uciekła sprzed ołtarza, czy zrobi to po raz drugi?

Stałym gościem w Zagórzu jest teraz pisarz, Tadeusz Gładkowski. Prowadzi długie rozmowy z panią Anielą, gdyż chce ją uczynić bohaterką nowej książki. Pani Aniela wraca myślami w przeszłość – do czasów swej pracy w Referacie „Wschód”. Nie była Bondem w spódnicy, gdyż wywiad wyznaczał kobietom inne zadania, a randka z wrogiem była jednym z łatwiejszych.

To już ostatni tom cyklu „Willa Pod Jodłami”. Czy wszystkie tajemnice się wyjaśniły, wszystkie wątki zakończyły? Oczywiście, nie. Zostawiamy bohaterów zamykających pewien etap życia, ale za zakrętem już majaczą nowe perspektywy, nowe obiecujące widoki. Tak jak w życiu i jak w powieściach. Nie wiemy przecież, jak dalej potoczyły się losy Ireny Forsyte, Fleur Mont i Jona Forsyte’a, bo choć Suleika Dawson dopisała ciąg dalszy do „Sagi rodu Forsyte’ów”, daleko jej do Galsworthy’ego i wcale mnie nie przekonała, że tak to dalej było. A czy Natasza Rostowa znalazła szczęście w małżeństwie z Pierre’em Bezuchowem? Tołstoj sugeruje, że tak, i jemu wierzę. Lubię to bajkowe: „a potem żyli długo i szczęśliwie”. Lubię szczęśliwe zakończenia.