Drzewka emausowe

Emaus to był kiedyś raj dla dzieci. Huśtawki, karuzele, wata cukrowa, stragany z pierścionkami (zawsze prosiłam o pierścionek z niebieskim oczkiem), z piłeczkami na gumce, balonikami, glinianymi ptaszkami, różańcami z piernika i bibułkowych kokardek. Nigdy jednak nie zwróciłam uwagi na drzewka emausowe, które może jeszcze tam były. Pamięć o tej starej zabawce odpustowej przywróciło Muzeum Historyczne Miasta Krakowa, ogłaszając coroczny konkurs na najpiękniejsze drzewko emausowe. W tym roku odbył się dziesiąty konkurs i jeszcze przez kilka dni można w Krzysztoforach oglądać wystawę nagrodzonych drzewek.

Drzewka emausowe, podobnie jak szopki, robili głównie bezrobotni zimą i wczesną wiosną murarze. Tradycyjne drzewko w swej podstawowej formie to figurka ptaka osadzona na kiju ozdobionym listkami. Często dodawano także gniazdo z pisklętami, kwiaty, owoce.

W mitologii ludów indoeuropejskich drzewo to symbol wszechświata, arbor mundi, a jego korona, pień i korzenie to odpowiedniki trzech poziomów wszechświata – nieba, ziemi i podziemi. Drzewo to także symbol ludzkiego życia – narodzin, rozkwitu, śmierci i odrodzenia. Nie bez powodu mamy drzewa genealogiczne i stary zwyczaj sadzenia drzewa, gdy rodzi się dziecko. Całujemy się pod jemiołą i snujemy historie o drzewach, które wyrosły na grobach nieszczęśliwych kochanków i splotły swoje korony.
Dawni Słowianie czcili drzewa, szczególnie dęby. Jeszcze w XII wieku w Szczecinie był święty dąb czczony przez lud, a w ziemi stargardzkiej święty dębowy gaj. Dużym szacunkiem otaczano też lipę. Wierzono, że chroni przed piorunami, bo nigdy w nią nie uderzają. Słowianie wschodni czcili brzozę, która miała wyrastać na grobach bohaterów.
Nasi przodkowie wierzyli, że ludzie i zwierzęta mają duszę, którą wyobrażali sobie jako ptaka, motyla, pszczołę lub świetlika. Dusze powracające na ziemię pod postacią ptaków szukały schronienia w gałęziach drzew.

Wielkanoc za nami, ale filmy wyświetlane na wystawie, zdjęcia i obrazy, plansze, a przede wszystkim drzewka emausowe przenoszą nas w czasie, nawet do przedwojnia, pozwalają poczuć atmosferę dawnych zwierzynieckich odpustów. No i z Krzysztoforów jest ładny widok na Rynek, a na parterze można zajrzeć do szatni Lajkonika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.