Kompletne wydanie Różan to pięć tomów w dwóch woluminach. Ten drugi wolumin, zawierający tomy 3–5, otwiera rysunek dwóch pączków róż, bo to nie tylko drugi wolumin, ale i drugie życie tej sagi.
Początkowo miało się skończyć na dwóch tomach, cieszyły się jednak tak dużym powodzeniem, że Wydawnictwo Otwarte poprosiło mnie o napisanie dalszego ciągu. Wykorzystałam sytuację i zaplanowałam jeszcze trzy tomy: dwa rozgrywające się wyłącznie w przeszłości, trzeci nawiązujący do dwóch pierwszych, czyli dziejący się współcześnie, przetykany retrospekcjami.
Tylko dzięki miłości kosztowało mnie najwięcej pracy – przejrzałam wszystkie numery „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” z lat 1935–1939. Przy pierwszym wydaniu było mi żal każdego wycinka, każdego faktu i zdania, które usuwałam. Teraz bez wahania wyrzuciłam kilkadziesiąt stron i wyszło to książce na dobre.
Pan Andrzej Choczewski, który wtedy przygotował ten tom do wydania, dokonał cudu – gdy inni się poddali, on doprowadził wycinki z przedwojennej prasy do takiego stanu, że można je było zreprodukować w książce.
Ponieważ format jest tym razem większy, można je było powiększyć i da się je swobodnie czytać. Są ważne dla powieści, bo tworzą tło, oddają atmosferę epoki.
Na początku woluminu jest mapa Afryki Północnej i Środkowej. W poprzednim wydaniu była w czwartym tomie, kiedy jednak czytałam trzeci, często na nią patrzyłam i dlatego postanowiłam ją przenieść. Lubię książki, w których jest mapa.