Napisałam tę książkę w 2009 roku i wysłałam do Wydawnictwa Otwartego, do jego poczty literackiej, przeznaczonej dla początkujących autorów. Jakieś pół roku później dostałam wiadomość, że tekst się spodobał, choć wymaga zmian i dopracowania.
Po długiej rozmowie z redaktor Marią Kulą przemyślałam spisaną historię i poprawiłam ją w wielu miejscach. Pierwsze wydanie Drogi do Różan ukazało się w 2012 roku.
Dziś, z perspektywy siedmiu lat, widzę, że poprawek było za mało 🙂 Przygotowując nowe wydanie pięciu tomów Różan, po raz pierwszy przeczytałam wszystkie części jedną po drugiej, bez przerw, i uznałam, że ten pierwszy tom – choć wiele osób go pochwaliło – jest najsłabszy z całej serii. Trudno się dziwić, nie miałam ani odwagi, ani doświadczenia.
W nowym wydaniu jest według mnie lepszy – trochę skrócony, z gruntownie przerobionymi kilkoma scenami. W rozdziale 10, który zamieściłam w zakładce „Poczytaj”, jest na przykład scena erotyczna stworzona niemal od nowa. Przy tej dawnej koleżanka mi napisała: „Nawet jej nie pocałował? Jestem oburzona!”.
Moje pisanie jest także zabawą literacką. Kiedyś „Gazeta Wyborcza” publikowała zagadki – teksty skompilowane ze zdań wziętych z rozmaitych powieści. Trzeba było odgadnąć ich autorów. Rozwiązywałam te zagadki razem z moją córką, także zagorzałą czytelniczką, i raz nawet dostałyśmy nagrodę – paczkę książek.
W tekście wszystkich tomów są rozsiane drobne kryptocytaty. Na przykład rozdział 10 zaczyna się od zdania: „Była pierwsza w nocy, gdy dojechał do Różan”. W pierwotnej wersji był to dosłowny cytat fragmentu zdania rozpoczynającego Rodzinę Połanieckich: „Była godzina pierwsza po północy…”, ale jedna z redaktorek uznała, że to źle brzmi, i poprawiła (nie zdradziłam, że to Sienkiewicz). Tak jak Połaniecki przyjechał do Krzemienia po pieniądze, tak samo Krzysztof przyjeżdża do Różan, by odzyskać stary dług.
Pewna scena jest wzorowana na scenie opisanej przez Galsworthy’ego – myślę, że jego miłośnicy łatwo odgadną która. Są też nawiązania do Miłosza, Prusa, Iwaszkiewicza, Dąbrowskiej i innych autorów, których lubię i których zdania mam w pamięci.
Roboczy tytuł tomu brzmiał „Mężczyzna, który pozwalał się kochać”, bo w pierwszej jego wersji było więcej o Krzysztofie i Zosi. Kiedy wysyłałam tekst do wydawnictwa, zaproponowałam tytuł „Za blisko”. Nie spodobał się i książka miała się ukazać jako „Sekrety róż”. Żartowałam wtedy, że sprzedaż będzie większa, bo stanie nie tylko na półce z powieściami, także wśród poradników ogrodniczych.
Nowe wydanie zostało opracowane przez niezwykle utalentowaną graficzkę Basię Widłak. Basia zaprojektowała piękne okładki, karty tytułowe, ilustracje, ozdobniki, mapy, paginy.
Na stronach tytułowych królują róże ze starego zielnika. W pierwszym tomie jeden pąk – jako zapowiedź rozwijającej się historii.