„Skyfall” – mnie się podobał. Bardzo

Uwielbiam Bonda – i Daltona, i Brosnana, i Connery’ego, nawet Moore’a, jednak numer 1
to dla mnie Daniel Craig. Kto powiedział, że on nie jest przystojny? Jest, i to bardzo. 

Czytam w necie narzekania, że w Skyfall jest za mało pięknych kobiet, błyskotliwych ripost Bonda, gadżetów i egzotycznych plenerów. Mnie wystarczyło.

Oczywiście, każdemu wolno lubić stuprocentowo męskiego agenta 007 – pozbawionego wątpliwości twardziela przeżywającego nieprawdopodobne przygody. W końcu bajki są nie tylko dla dzieci 🙂

Mnie się podobało, że Bond się starzeje, nie jest już taki supersprawny, bywa smutny
i zmęczony, a nawet płacze. I że mimo to wygrywa.

Judi Dench gra jak zwykle znakomicie. Nowy Q został świetnie wymyślony. Ralph Fiennes – Angielski pacjent!, Lektor!!, Wierny ogrodnik!!! – już kilka filmów wcześniej mnie zauroczył.

Do tego piosenka Adele (mojej dawno temu odkrytej tajemnej miłości, którą traktowałam jak prywatną własność, a którą teraz – jak usłyszałam w Trójce – kochają wszyscy kolejarze) oraz tureckie, chińskie i szkockie plenery.          

Oglądałam wszystkie filmy z Bondem i zawsze myślałam: „Świetny, ale…”. Tym razem obejrzałam bez „ale”.

Nie, jednak jest jedno „ale”. Tłumaczenie listy dialogowej. Nie lubię przekładów, których autorzy bez żadnego uzasadnienia używają regionalizmów (chawiera! sic!) i nie odróżniają „gdzie” od „dokąd”.

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.