W Krakowie pierwszym zwiastunem świąt jest konkurs szopek odbywający się w pierwszy czwartek grudnia pod pomnikiem Mickiewicza. To stara tradycja, zapoczątkowana w 1937 roku.
Kiedyś szopkarzami byli głównie murarze, bezrobotni od pierwszych mrozów, gdy przerywano prace budowlane. Małe szopki sprzedawali na Rynku, z dużymi – przenośnymi teatrzykami lalkowymi – chodzili po kolędzie. Z początku były to zwykłe pudełkowe sceny ze strzechą i ruchomymi lalkami do odgrywania jasełek. Potem zaczęto w nich wykorzystywać elementy krakowskiej architektury i tak narodziła się szopka krakowska: skomplikowana budowla z wieżami wzorowanymi na wieżach kościoła Mariackiego, katedry na Wawelu lub Ratusza.
Na wieżach powiewają biało-czerwone i krakowskie biało-niebieskie flagi, zdobi je Orzeł Biały i herb Krakowa (w polu błękitnym czerwony mur z trzema basztami, a w prześwicie bramy ukoronowany Orzeł biały).
W szopce, obok Świętej Rodziny, osła i wołu, Trzech Królów i pasterzy, pojawiają się bohaterowie krakowskich legend – Lajkonik, Smok Wawelski, Trębacz, a także znane postacie historyczne i współczesne – w tym roku, w 74. Konkursie Szopek Krakowskich, najpopularniejszy był chyba papież Franciszek.
Szopkarze – amatorzy i zawodowcy, dzieci i dorośli – przychodzą od rana pod Adasia i na stopniach pomnika ustawiają swoje szopki. Wcześniej komisja konkursowa je rejestruje i każdej nadaje numer. W południe przy dźwiękach hejnału korowód szopkarzy, prowadzony przez krakowiaka z kolędniczą gwiazdą, niesie szopki do Krzysztoforów, gdzie trzy dni później, w niedzielę, jury przyznaje nagrody, a potem szopki są prezentowane na wystawie w Muzeum Historycznym (do 26 lutego 2017).
W tym roku padało i tylko kilku straceńców postawiło swoje szopki na stopniach pomnika.
Twórcy ze swoimi szopkami oraz publiczność skupili się pod Sukiennicami.
Komisja osłonięta namiotem przepytywała twórców i musieli się spowiadać z wyborów architektonicznych i wszystkich innych.
– O, mamy tu nawet smoka! – mówi komisja.
– To smoczyca – poprawia młoda artystka.
– A po czym to można odróżnić? – pyta komisja, która nie uważała na lekcjach biologii.
– Ma pomalowane pazury.
Niektóre motywy były całkiem nowe.
Ale królowały tradycyjne, choć opracowywane na różne sposoby.
Od kilku lat szopki zdobią wystawy sklepów, księgarni, restauracji, banków w Rynku. W tym roku wielką szopkę ustawiono także koło Barbakanu, na placu Marii Magdaleny, na placu Szczepańskim, na Plantach koło Fortepianu Chopina – fontanny według projektu Marii Jaremy.
Franciszkanie kultywują tradycję żywej szopki, zapoczątkowaną w 1223 roku przez świętego Franciszka z Asyżu, który w Greccio ustawił w grocie żłób z sianem obok żywych zwierząt, by unaocznić, w jakich warunkach na świat przyszło Dzieciątko.
Już po raz dwudziesty na Plantach koło Bazyliki Franciszkańskiej w Wigilię przed pasterką i w święta będzie można kolędować, obejrzeć jasełka i zobaczyć Świętą Rodzinę jak żywą oraz osiołka, owce, kozy i lamy. Pamiętam oczy mojej córki, gdy przed laty głaskała żywe zwierzęta w tej szopce, pamiętam także stary harcerski zwyczaj palenia ogniska na Pasterniku po pasterce u Świętego Szczepana i dzielenia się jabłkami z miodem. Piękne czasy!
Pozdrawiam serdecznie Harnasi, a wszystkim odwiedzającym ten blog życzę wesołych Świąt.