„Na ul. Narvik ktoś wywiercił w drzewie otwory i wlał nieokreśloną ciecz. »Nie był to prawdopodobnie chuligański wybryk, ale świadome działanie, żeby zabić drzewo« – podaje Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie. (…) Pracownicy jednostki wszystkie otwory przepłukali wodą i wyczyścili, a następnie zatkali. W niedzielę opiekę nad jesionem przejął oficer drzewny” – przeczytałam w „Gazecie Wyborczej”. Odetchnęłam z ulgą. Skoro umundurowany mężczyzna (policjant? żołnierz?) pilnuje stuletniego jesionu, drzewu już nic nie grozi.
Oficer drzewny nie dawał mi jednak spokoju. Pogrzebałam w internecie, no i dowiedziałam się, że tylko Kraków ma oficera drzewnego i że do jego zadań należy tomograficzne badanie drzew. Mamy też oficera rowerowego, który pilnuje interesów rowerzystów. Nie wiem, jak nazywają się wydziały w Zarządzie Infrastruktury Komunalnej i Transportu czy w Zarządzie Zieleni Miejskiej, ale może dywizje, żeby było modnie, militarnie i z angielska. Oficer rowerowy być może pracuje w Dywizji Utrzymania Ścieżek Rowerowych, przyjaźni się z oficerem drzewnym z Dywizji Bieżącego Utrzymania Zieleni Wysokiej i marzy, by zarząd stworzył jeszcze jedno stanowisko – oficera kapliczkowego w Dywizji Kapliczek w Pasach Drogowych Dróg Publicznych.
Angielskie wyrażenia kalkujemy od wieków – jako jeden z pierwszych zrobił to Karol Sienkiewicz w „Dzienniku podróży po Anglii 1820–1821”, gdy „Warwick the Kingmaker” oddał jako „Warwick robiciel królów”. Teraz mamy oficera drzewnego (officer to także urzędnik, funkcjonariusz, inspektor). Historia zatoczyła koło.
Nie mam nic przeciwko pożyczkom. Zapożyczanie z innych języków jest przecież najstarszym sposobem poszerzania słownictwa. Trudno sobie wyobrazić polszczyznę bez takich słów, jak historia (łac.), konstytucja (łac.), termin (łac.), liceum (gr.), burmistrz (niem.), atłas (tur.), bryndza (rum.), manowce (ukr.), dżem (ang.), sałata (wł.), paragon (fr.), robot (czes.), orszak (węg.), fontanna (wł.), czajnik (ros.) czy kawa (tur.). W 2011 roku profesor Mirosław Bańko w PWN-owskiej poradni językowej podał liczbę zapożyczeń ujętych w „Wielkim słowniku wyrazów obcych PWN”: z francuskiego – 5889, z łaciny – 5806, z greki – 4096, z angielskiego – 3593, z niemieckiego – 2978, z włoskiego – 1250.
Najwięcej italianizmów jest w terminologii muzycznej, bo włoski był kiedyś językiem muzyki, w terminologii kulinarnej królują galicyzmy (zapożyczenia francuskie), w terminologii rzemieślniczej jest masa germanizmów (wihajster!). Terminologia informatyczna, ekonomiczna, związana z modą, reklamą i mediami to z kolei morze anglicyzmów: internet, pendrive, toner, skaner, komputer, klikać, logować się, software, spam, nick, wi-fi, login, e-mail, GPS, PC, USB, SMS, smartfon, menedżer, sponsor, broker, dealer, leasing, supermarket, know-how, outsourcing, monitoring, open space, PR, logo, briefing, event, billboard, coach, talk-show, aerobik, jogging, snowboard, lifting, fitness, body, legginsy, ray-bany.
Z angielskiego pożyczamy (na wieczne nieoddanie) nie tylko słowa, również slogany, cytaty, powiedzenia, frazeologizmy, przysłowia: ziemia niczyja, pięć minut sławy, wyścig szczurów, fabryka snów, gabinet cieni, zimna wojna, zrób to sam, nie ma problemu, czas to pieniądz, być albo nie być, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, reszta jest milczeniem, wyglądać jak milion dolarów, kierować z tylnego siedzenia, mieć ciastko i zjeść ciastko, zamieść coś pod dywan, wychodzić z szafy, mieć motylki w brzuchu, wejść w czyjeś buty, mieć szkielet w szafie, nie ma czegoś takiego jak darmowy obiad, mieć coś z tyłu głowy, przedstawienie musi trwać, właściwy człowiek na właściwym miejscu, do tanga trzeba dwojga, wszystkie ręce na pokład, wiele hałasu o nic, życie jest jak pudełko czekoladek.
Pierwsze anglicyzmy pojawiły się w języku polskim w XVII i XVIII wieku – w słownikach odnotowano nowe słowa: lord, par, jacht, kuter, kecz, slup. Potem przejęliśmy inne, takie jak dok, harpun, dżokej, finisz, rekord, sport, tenis, hokej, dżentelmen, sandwicz, pikle, piknik, rum, klub, moher, dżinsy, bikini, biznes, budżet, strajk, czek, wagon, tramwaj, rower, tunel, flirt, toast, folklor, slogan, seksapil, rewolwer, jeszcze później – bestseller, hobby, paintball, windsurfing, jazz, pub, smog, establishment, recykling, seksizm, lobbing, impeachment, science fiction, nordic walking, fast food, garden party, NATO, PIN, NASA, AIDS, VAT, LSD, UFO. Starsze zapożyczenia są już całkowicie wtopione w system polszczyzny, nie czujemy ich obcości, nowsze zdradza czasem obca pisownia, a także nieodmienność. Stopniowo będziemy je przystosowywać do systemu naszego języka, tak jak to robimy z dealarem/dilerem i jak to się już dzieje w slangu (debeściara, lajtowy, ciucholand, afterka, lajkować).
Pożyczane wyrazy przeżywają w nowym języku mnóstwo przygód. Drink nagle się dowiaduje, że jest wyłącznie alkoholowy, bańkę mydlaną (bubble), symbol nietrwałości, nowi użytkownicy odzierają z romantyzmu i robią z niej godne pogardy buble. Za to skwer (square – kwadrat, plac) nabiera urody i zieloności. Puszą się dropsy, czipsy, komandosi i Eskimosi – nowi właściciele nie zorientowali się, że mają do czynienia z liczbą mnogą (jej znakiem jest -s), i dodali im drugą, swoją końcówkę liczby mnogiej (-y/-i).
Daleka jestem od puryzmu językowego, od tego, żeby lansować dojrzalca naukowego (pewien językoznawca zatroskany o czystość polszczyzny chciał nim zastąpić abiturienta) albo przy redagowaniu tekstu zamieniać spacer na przechadzkę i szlafrok na podomkę, całym sercem jestem jednak za świadomym posługiwaniem się językiem polskim. Język i sposób jego używania są wartością, którą trzeba kultywować, a norma wzorcowa powinna być przestrzegana we wszystkich publicznych wypowiedziach. Dlatego nie mogę słuchać o przyjaznej cenie, kontrybucji autora, prezydencie spółki giełdowej, Sopot Festiwalu, aplikowaniu na stanowisko czy o klimacie relacji polsko-niemieckich.
Zadanie domowe: Jak wam się podoba?
Czy poniższe zdania są poprawne?
- Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson przedstawił w niedzielę „mapę drogową” otwierania brytyjskiej gospodarki i życia społecznego.
- Prezydent rapuje o dzielnych ratownikach. Minister Szumowski jest już nominowany do tego wyzwania
- Wojewoda rekomenduje, aby dyrektorzy szkół wstrzymali organizację wycieczek szkolnych.
- Pijany kierowca zatrzymany. Pomógł anonimowy sygnalista
- Lutostański zapewnia w tym piśmie konsulów odpowiedzialnych za przeprowadzenie wyborów, że w centrali MSZ „ciągle trwają prace nad niezwłoczną implementacją” ustawy o wyłącznie korespondencyjnym wyborze prezydenta RP.
- Od soboty będą funkcjonowały cztery linie medyczne dedykowane pracownikom szpitali.
- – I w ten sposób kawałek ustawy pozostaje ciągle nieuchylony.
– Kawałek o obowiązku weryfikacji tożsamości i potwierdzenia podpisem?
– Dokładnie! - Autorzy badań realizowanych przez Grupę IQS zwracają uwagę, że opisując udane przyszłe życie, młodzi ludzie mówią o modelu rodziny nuklearnej z klasy średniej.
- Może się okazać, że wrażliwe dane zostały przekazane osobom nieuprawnionym.
- W czym mogę pani pomóc? Miłego dnia!
PS Literówki mogą sprawić wiele radości uważnym czytelnikom. Pod artykułem w „Gazecie Wyborczej” zawierającym zdania: „Co więc jest w najnowszej »tarczy«? Zniknęły najbardziej kontrowersyjne wcześniejsze propozycje pozwalające zwalniać z pracy osoby mające »inne źródła utrzymania« (np. umowę-zlecenie czy umowę o działo) oraz Polaków, którzy osiągnęli wiek emerytalny”, pojawił się taki komentarz: „Wcale się nie dziwię, że się przestraszyli – taki pracownik, co ma umowę o działo, jak dowie się o zwolnieniu, a ma jeszcze amunicję do tego działa, może spore zamieszanie wywołać ;)”.