30 października 1938 roku stacja CBS nadała słuchowisko zrealizowane na podstawie „Wojny światów” H.G. Wellsa, stylizowane na bezpośredni reportaż z miejsc, w których wylądowali Marsjanie. Wydawany w Krakowie „Ilustrowany Kurier Codzienny” tak wtedy o tym pisał:
„Spokojnie słuchali w niedzielę Amerykanie zwyczajnych audycji radiowych, komunikatu meteorologicznego itd., gdy nagle zapowiadacz rozgłośni Columbia Broadcasting Company przerwał program i z wyraźnym przerażeniem w głosie oświadczył, że we wschodnich stanach bezprzykładną panikę wywołał statek międzyplanetarny, który wylądował w New Jersey. Ze statku tego wysiedli ludzie zaopatrzeni w promienie śmierci i przy pomocy najnowocześniejszych środków technicznych rzucili się niespodziewanie do ataku na spokojnych mieszkańców Stanów Zjednoczonych.
Komendant gwardii narodowej zakomunikował ludności niezwłocznie przepisy, jak się ma zachowywać podczas ataku bombowego, którego skutki odmalował w jaskrawych barwach, po czym minister spraw wewnętrznych upomniał ludność, by uciekała z miast w bezpieczniejsze miejsca.
Z szybkością błyskawicy rozszerzyły się po miastach w stanach wschodnich: Nowy Jork, New Jersey, nawet po Chicago i Los Angeles najdziksze pogłoski.
Szczególnie w stanie nowojorskim doszło do nieopisanych scen. Ogarnięci paniką mieszkańcy wielkich domów czynszowych rzucili się od jednego mieszkania do drugiego i alarmowali sąsiadów. Całe bloki domów zostały porzucone przez mieszkańców, którzy szukali bezpieczeństwa w piwnicach i schronach.
W szpitalach zapanowały również nastroje paniczne. W New Jersey wpadali przerażeni mieszkańcy do kościołów i przerywali nabożeństwa. Kobiety klękały i modliły się na ulicach.
Tysiące ludzi biegało ulicami z głowami owiniętymi chusteczkami do nosa i ręcznikami, by się ochronić przed gazami trującymi. Do urzędów policyjnych, redakcji i rozgłośni napłynęło tysiące zapytań telefonicznych. Arterie dojazdowe w krótkim czasie zostały zablokowane przez tysiące samochodów wiozących zbiegów w góry.
W New Jersey setki rodzin zabierały w jak największym pośpiechu najpotrzebniejsze przedmioty i opuszczały miasto. Nieopisane sceny działy się w dzielnicy murzyńskiej Harlem, której mieszkańcy wzięli transmisję dosłownie za rzeczywistość.
A jaka była przyczyna tej paniki? Columbia Broadcasting nadał zbyt realistyczne słuchowisko radiowe, zatytułowane »Wojna światów i atak mieszkańców Marsa na Ziemię«. Zresztą pewną rolę odegrała tutaj także niedawna psychoza wojenna oraz łatwowierność ludności”.
Czytałam to kilka lat temu, gdy zbierałam materiały do „Tylko dzięki miłości” (tam ten artykuł jest zreprodukowany), i śmiałam się sama do siebie. Dziś mi nie do śmiechu. Słucham komunikatów w radiu wygłaszanych grobowym głosem i chciałabym, żeby to było słuchowisko.
Nie atakują nas Marsjanie ani wymyślone przez Wyndhama tryfidy (mięsożerne rośliny umiejące się przemieszczać i porozumiewać między sobą oraz mające trującą wić zdolną zabić człowieka), za to coraz bardziej realny staje się scenariusz nakreślony w „Dniu tryfidów” albo ten z „Ostatniego brzegu” Shute’a: zginiemy od własnej broni – może po „przelocie komety” (to spektakularne zjawisko podziwiali w „Dniu tryfidów” ludzie na całym świecie, a na drugi dzień obudzili się ślepi), może od promieniowania po wojnie nuklearnej na drugim końcu świata (jak Australijczycy w „Ostatnim brzegu”), może z powodu wirusów lub bakterii wyhodowanych w tajnych laboratoriach. Albo wymrzemy po wprowadzeniu nowego nawozu sztucznego, który dziesięciokrotnie zwiększy plony, lecz po jakimś czasie odbierze nam płodność, po zastosowaniu nowego środka ochrony roślin, który wygubi owady (i wtedy umrzemy z głodu), albo nowego sposobu karmienia zwierząt hodowlanych, które zapadną na śmiertelną chorobę i nas nią zarażą.
Niedawno przestałam słuchać Trójki, której wierną słuchaczką byłam od lat. Dziś przeczytałam, że byli trójkowi dziennikarze i prezenterzy z pomocą słuchaczy zakładają nowe radio: z dobrą muzyką, mądrymi audycjami, bez polityki i reklam.
Jako jednostki możemy wiele. Jako ludzie możemy wszystko.
Niedawno na Floriańskiej było tak
Dziś ulice Krakowa są puste. Komunikacja miejska została ograniczona do minimum, o północy jest wyłączane oświetlenie ulic. (Siedzę w domu, jak wszyscy, zdjęcia wzięłam z „Gazety Wyborczej”).
Jak będzie jutro?