Długi weekend! Aż pięć wolnych dni (jeśli ktoś wziął dwa dni urlopu). Co robić z taką masą wolnego czasu?
Dziś, wiadomo, Halloween – gdy dzieci pójdą spać, można obejrzeć jakiś horror i objadać się słodyczami, które uzbierały u sąsiadów.
Jutro, też wiadomo, Wszystkich Świętych i cmentarze. Spotkania z tymi, którzy odeszli, ale i z tymi, którzy żyją. W Krakowie ma być ładna pogoda. W tym roku jesień nas rozpieszcza słońcem i błękitnym niebem.
Potem wypad za miasto? Na grzyby? No pewnie! Czy jest coś przyjemniejszego niż spacer po lesie, zwłaszcza gdy jest tyle grzybów, ile w tym roku?
A jeśli miasto, to park, Błonia albo jesienne Planty. Kawa gdzieś w ogródku, plotki z przyjaciółkami, może jakaś wystawa? Na przykład Matejko. Malarz i historia w Muzeum Narodowym.
Z dużych płócien jest tam wprawdzie tylko Kazanie Skargi i Rejtan, ale można obejrzeć inne, mniejsze płótna i mnóstwo szkiców.
Ciekawe są też rekwizyty, które Matejko wykorzystywał podczas malowania.
Sama koncepcja wystawy nie jest mi zbyt bliska: Matejko wielkim malarzem był i malował wydarzenia z naszej wspaniałej historii. To prawda, że gdy się myśli o bitwie pod Grunwaldem czy hołdzie pruskim, przed oczami stają płótna Matejki, nie mówiąc już o jego poczcie polskich królów i książąt. Ale od sali z medalami, dyplomami i innymi dowodami wielkości Matejki wolałabym na przykład dyskusję z jego sposobem przedstawiania historii. Tak samo wolałabym, żeby już nigdy minister kultury nie przyjeżdżał na wernisaż w asyście policji. Być może musi przyjeżdżać pod samo wejście (gdzie inne samochody nie mogą wjeżdżać) wypasionym autem, z kierowcą i ochroniarzem, ale radiowóz pilotujący go, a potem czekający przy schodach, żeby go dokądś odeskortować, to już przesada.