„Mieszkańcy boją się, że popadający w ruinę most nad jeziorem Pilchowickim w Polsce może zostać wysadzony w powietrze na potrzeby najnowszego filmu Toma Cruise’a” – donosi brytyjska prasa.
Tak, ja, tubylec, polski lokals, prawie miejscowy, bo część mojej rodziny mieszka w pobliskim Lwówku Śląskim, bardzo się boję.
Tom Cruise, którego chyba nie trzeba przedstawiać, ma w sierpniu przylecieć do Polski na zdjęcia do siódmej części „Mission: Impossible”, by jako agent Ethan Hunt wysadzić w powietrze most Pilchowicki razem z lokomotywą (a może całym pociągiem). Występujący anonimowo (ciekawe dlaczego :)) polski filmowiec, który polecił Amerykanom właśnie ten most, powiedział: „Dostaliśmy informację, że jest w złym stanie technicznym i nie opłaca się go remontować, więc można wysadzić. W zamian wybuduje się nowy. Że to zbyt drogie? Nie dla takiej produkcji. Można oczywiście wysadzić most w postprodukcji, ale widzowie szukają w filmie autentyzmu”.
Co na to nasze władze? „Mamy nową ustawę o zachętach audiowizualnych. Jeśli duży amerykański producent chce do nas przyjechać, to czekamy na niego z otwartymi ramionami” – powiedział wiceminister kultury Paweł Lewandowski w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
Brawo! Zapraszam pana Toma Cruise’a i amerykańską ekipę do Krakowa. Jest tu parę starych budynków, które można wysadzić. Takie Sukiennice na przykład. Komu to potrzebne? Tylko zajmują miejsce, przeszkadzają w organizowaniu jarmarków. Albo wieża ratuszowa – budynek ratusza dawno rozebrano (szkoda, że pana Cruise’a nie było wtedy jeszcze na świecie), została tylko wieża, zupełnie bez sensu. Wysadzić i zbudować nowe, ładniejsze. Za amerykańskie pieniądze oczywiście.
Kraków jest w zapaści finansowej, bo znikli turyści, którzy napełniali miejską kasę. Nie bójmy się nowatorskich rozwiązań – może by tak zaproponować Amerykanom Wawel? Za taką cenę, żeby miasto miało pieniądze przynajmniej na następne sto lat. Amerykanów przecież stać. Wzgórze się zalesi, w końcu wiadomo, że w Krakowie jest za mało zieleni. A nam będzie się tu żyło dostatnio. Po co nam Wawel? Który krakowianin był tam w ciągu ostatnich pięciu lat, ręka w górę. Nie widzę.
Wyobrażam sobie te nagłówki w całej światowej prasie: „Cruise wysadzi Wawel!”. Jaka wspaniała reklama miasta!
Malowniczy most kolejowy nad Jeziorem Pilchowickim jest teraz znany na świecie (darmowa kampania! i to na taką skalę!) dzięki naszym producentom filmowym, panu wiceministrowi i nowej ustawie o zachętach audiowizualnych. Mission: Impossible została wykonana.
W wypowiedziach Ważnych Ludzi brakuje mi jednego wątku: most (151 m długości, zawieszony 40 m nad taflą wody) zbudowali Niemcy. Został otwarty w 1909 roku jako część linii kolejowej łączącej Lwówek Śląski (wtedy Löwenberg in Schlesien) z Jelenią Górą (Hirschberg im Riesengebirge). Poniemiecki? Wysadzić!
Nie znalazłam też głosu PKP, który zamknął linię w 2016 roku i przestał się nią interesować. PKP ma ważniejsze sprawy na głowie niż niszczejąca linia i rozkradany most kolejowy. Czy odda część swego imperium samorządowi Dolnego Śląska zabiegającemu o przejęcie linii Jelenia Góra – Lwówek Śląski, by ją wyremontować i przywrócić na niej ruch pasażerski?
Dzisiejsza „Gazeta Wyborcza” opublikowała „List otwarty w sprawie mostu w Pilchowicach” pani prof. Małgorzaty Omilanowskiej:
„Zabieram głos w sprawie mostu w Pilchowicach, nie tylko jako polska historyczka sztuki i była ministra kultury i dziedzictwa narodowego, ale także jako członek Grupy Roboczej Polskich i Niemieckich Historyków Sztuki i Konserwatorów, w której pracach uczestniczę od ponad 20 lat. Grupa powstała w 1988 roku z inicjatywy polskich i niemieckich specjalistów budujących porozumienie i współpracę pomiędzy uczonymi reprezentującymi różne narodowości, ale mających wspólny interes badania i ochrony dziedzictwa kulturowego, które określa się mianem Wspólnego Dziedzictwa.
Wytyczenie nowych granic Europy po II wojnie światowej nałożyło na Polskę obowiązek opieki i ochrony dziedzictwa, które powstało w domenie innej kultury, ale jest naszą odpowiedzialnością. Most w Pilchowicach to właśnie wspólne dziedzictwo. Rozporządzając nim, trzeba brać pod uwagę nie tylko jego znaczenie dla dziejów kolejnictwa, rolę w krajobrazie dolnośląskim, wartość konstrukcji dla dziejów myśli inżynieryjnej i mostownictwa europejskiego, ale także fakt, że jest własnością i odpowiedzialnością Polski i Polaków, lecz stanowi spuściznę po kulturze, której twórcy o niego dbać już nie mogą. Jeśli domagamy się od naszych sąsiadów ze wschodu, Litwinów, Białorusinów, Łotyszy i Ukraińców poszanowania i opieki dla zabytków, które są dziedzictwem dawnej Rzeczypospolitej, to – niezależnie od okoliczności utraty i odpowiedzialności za nią – szanujmy też schedę niemiecką. To wyznacznik naszej kultury i naszego miejsca w Europie.
Tymczasem do prasy przedostały się informacje o planowanej amerykańskiej megaprodukcji filmowej, która przewiduje wysadzenie w powietrze mostu w Pilchowicach. Wprawdzie obiekt jest w ewidencji zabytków, a konserwatorka wojewódzka rozpoczęła procedurę jego wpisu do rejestru, ale wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Paweł Lewandowski udzielił wywiadu, w którym rozwiał wszelkie wątpliwości co do planów amerykańskich producentów filmowych i polskiego ministerstwa.
Pozwolił sobie w imieniu ministerstwa powiedzieć o moście, że to: »Relikt postindustrialny. Stoi zrujnowany, nieużywany, nikt nie cieszy tym oka. To nie ma wartości ani artystycznej, ani naukowej, ani społecznej«. W dalszych wywodach wygłosił pogląd, że »nie każda stara rzecz jest zabytkiem. Wyraźnie jest napisane w ustawie, że zabytkiem jest tylko to, co ma wartość społeczną, artystyczną bądź naukową. W sztuce i kulturze ta wartość powstaje tylko wtedy, jeśli jest relacja między obiektem kultury a człowiekiem. Jeśli więc obiekt jest nieużytkowany, niedostępny, to nie ma takiej wartości. Więc to nie jest zabytek«.
Uważam te wypowiedzi za skandaliczne, ignorują bowiem nie tylko stan wiedzy na ten temat, ale przede wszystkim polskie prawodawstwo, za które odpowiada resort przez pana Lewandowskiego reprezentowany.
Nigdzie nie ma zacytowanych stwierdzeń, które jakoby zawiera polska ustawa o ochronie zabytków. Pan Lewandowski po prostu na potrzeby wywiadu zmyśla. Dla pana wiceministra nie ma też znaczenia list Prezydenta Światowego Komitetu Ochrony Dziedzictwa Przemysłowego TICCIH, dr Milesa Oglethorpa, wystosowany do polskiego premiera. Mówi o nim lekceważąco: »Ludzie myślą, że jak jakaś organizacja podpisuje się po angielsku, to jest to od razu ważna organizacja. Tak, napisali do nas list. Ktoś im to nagrał«. No cóż, żadna organizacja podpisująca się po niemiecku nie odważy się bronić tego dzieła z początku XX wieku inżyniera Ottona Intzego, stanowiącego część inwestycji przemysłowo-turystycznej, jaką był zalew i zapora w Pilchowicach, w tamtych czasach największej konstrukcji tego rodzaju w Europie. Za dużo w ostatnich latach padło złych słów w odniesieniu do naszych zachodnich sąsiadów.
Tak rażącej buty, ignorancji, braku kompetencji i lekceważenia prawa w odniesieniu do zakresu odpowiedzialności reprezentowanego resortu już dawno nie było na polskiej scenie politycznej, niewolnej przecież od uchybień. Dla pana Lewandowskiego powinno to oznaczać koniec kariery urzędniczej i politycznej.
Nie ma żadnego uzasadnienia dla wysadzenia mostu w Pilchowicach w powietrze na potrzeby filmu amerykańskiego, a mrzonki o promocji Polski (akcja filmu ma dziać się w Szwajcarii) to jedynie dowód na zaściankowe myślenie i kompleksy. Dopuszczenie do zniszczenia tego mostu będzie kompromitacją światową, na długie lata zmieniającą sens pojęcia »polska szkoła konserwacji«. Jest mi po prostu wstyd.
I przypominam, wspólne dziedzictwo to nie tylko poniemieckie zabytki w Polsce, ale także polska spuścizna na Wschodzie.
Więc zanim pozwolimy na ozdobienie pięknym wybuchem kilkusekundowej sekwencji amerykańskiej megaprodukcji (z powodzeniem do zrobienia wirtualnie), pomyślmy, jak będziemy bronić »naszych« zabytków, gdy okaże się, że kolejny odcinek »Mission Impossible« będzie kręcony kilkadziesiąt czy kilkaset kilometrów na wschód od polskiej granicy, a w powietrze wylecieć ma jakieś dzieło polskiego inżyniera czy architekta”.
Rok 2021 ma być Europejskim Rokiem Kolei. Tylko czy wtedy będziemy jeszcze należeć do Europy?
Na remont linii z Jeleniej Góry do Lwówka Śląskiego potrzeba obecnie – według szacunków ekspertów – ok. 40-60 mln (1,5-2 mln/km, takie są standardowo koszty). 3 lata po zawieszeniu kursowania pociągów wymiany wymaga jedynie torowisko, bardziej skomplikowane obiekty inżynieryjne, jak mosty, tunele itp., są w dobrym stanie. 40-60 mln – dużo to czy mało? Chyba niezbyt dużo, skoro samorząd województwa wygospodarował ok. 0,5 mld złotych (500 milionów!!!) na remont jednej linii Wrocław – Sobótka – Świdnica – Jedlina Zdrój, który właśnie się odbywa. Na tej linii pociągi nie jeżdżą od 30 lat i odbudowy wymaga praktycznie wszystko. Jako główny argument przeciwko dofinansowaniu z RPO linii lwóweckiej podawane jest przez władze województwa to, że linia ta należy do PKP PLK i dopiero po przejęciu jej przez samorząd będzie możliwy jej remont. Tymczasem… linia przez Sobótkę do Jedliny jest dokładnie w takiej samej sytuacji prawnej i własnościowej, też należy do PKP PLK. A jednak samorząd województwa znalazł dużo większe pieniądze na jej remont finansowany z RPO. Główna różnica pomiędzy obiema liniami polega na tym, że ta druga znajduje się blisko Wrocławia, podczas gdy linia lwówecka – mimo że piękniejsza – jest zlokalizowana na kresach województwa i z punktu widzenia Wrocławia wydaje się mało przydatna. Kiedy władze województwa się obudzą? Za 10, 20 albo 30 lat, gdy koszt remontu będzie kilkakrotnie większy i sam remont mostu nad Jeziorem Pilchowickim pochłonie kilkadziesiąt milionów? Czy sprawą nie powinien zainteresować się prokurator z tytułu: niegospodarność w zarządzaniu publicznym mieniem, skoro władze województwa, zamiast wyremontować linię od razu po zawieszeniu ruchu (gdy koszt remontu jest niewielki) czekają, aż linia całkiem się rozsypie?
Mostem zainteresowali się filmowcy z Hollywood i ta sprawa w sezonie ogórkowym budzi ogromny szum medialny. Gdyby most sam się zawalił, to wszyscy przeszliby nad tym do porządku dziennego a media pewnie nawet by o tym nie napisały. To spotkało już wiele zabytków na Dolnym Śląsku. Taka jest niestety Polska i nasze podejście do zabytków. Ta sprawa jest idealną ilustracją naszej mentalności w tym temacie.
Niestety, ma Pan rację. O zawalonym moście pewnie napisałaby tylko lokalna gazeta. Wysadzony, do tego przez Toma Cruise’a, to zupełnie co innego. Przyznam, że ogarnęła mnie złość, gdy usłyszałam o tym hollywoodzkim pomyśle. „Wysadzą most, w zamian zbudują nam, tubylcom, nowy, ładniejszy” – pomyślałam. Teraz myślę, że dobrze się stało. Ten most jest piękny. Może dzięki temu rozgłosowi uda się go przywrócić do życia. Pozdrawiam Pana serdecznie!
Proszę Pani, tubylcy woleliby czynną linię kolejową z nowym mostem, niż nieczynną z mostem zabytkowym. Co nam po moście, po którym nic nie jeździ? Natomiast z pociągu mostu nie widać, widać za to pięknie jezioro i góry. A bez remontu pewnie i tak by się zawalił, wcześniej czy później. Łatwo mówić o zabytku, ale proszę wczuć się w sytuację miejscowej ludności, którzy są pozbawieni komunikacji. Teraz na przykład prawie nic nie jeździ do Jeleniej Góry, kursy PKS pozawieszane z powodu koronawirusa, ale nawet poza okresem pandemii w weekendy były tylko 2 kursy (pośpieszne) autobusów na dobę. A nie jest to jakaś wieś, tylko powiatowe i główna trasa do Jeleniej Góry. To nie znaczy, że zabytkowy most nie jest dla nas ważny. Też jest bardzo ważny, ale ważniejsza jest komunikacja bo ona decyduje o naszym codziennym życiu.
„A nie jest to jakaś wieś, tylko powiatowe i główna trasa do Jeleniej Góry.”
Powiatowe miasto. Zjadło mi jeden wyraz.
Doskonale Panią rozumiem. Wybór: komunikacja i nowy most albo brak komunikacji i zabytek nie jest jednak jedyny. Gdyby tak było, jakby to o nas świadczyło? Pozdrawiam serdecznie!
Nikt z mieszkańców nie wierzy, że Urząd Marszałkowski wyremontuje tę linię. Potwierdzają to zresztą fakty przedstawione przez poprzedników. Urząd Marszałkowski obiecuje remont od wielu lat a nie robi nic. To co robi wskazuje bardziej, że wolałby, żeby trasa nigdy nie została reaktywowana. Marszałek obiecywał już remont prawie każdej linii w województwie, w tym tak bezsensownych jak do Radkowa, Srebrnej Góry czy Piławy Dolnej. Są to wsie albo małe miasteczka, gdzie pociągami jeździłyby pojedynczy ludzie. To taka strategia polityczna – obiecać każdemu według jego potrzeb. Dużo ludzi nabiera się na te bajki. Teraz pojawiła się realna szansa na remont linii do Lwówka, która więcej może się nie powtórzyć. Nawet jeśli most będzie nowy, dla mieszkańców będzie to lepsze. A co do zabytkowości, to most został wpisany do rejestru zabytków dopiero teraz, gdy zainteresował się nim Tom Cruise. Wcześniej nikogo nie obchodził. Nie jest to zresztą jedyny obiekt o walorach zabytkowych na tej linii kolejowej, przynajmniej kilka budynków dworców kwalifikuje się do wpisania do rejestru zabytków, ale to obrońców zabytków też nie interesuje. Na przykład popada w ruinę przepiękny budynek stacji Pilchowice Zapora w pobliżu mostu, gdzie ostatnio zawalił się kawał dachu (jedna z najładniejszych stacyjek w Polsce, na której kręcono wiele filmów) i też żadnego obrońcę zabytków to nie obchodzi.
Prawda jest taka, że władze województwa wcale nie chcą reaktywować tej linii. To co marszałek teraz uprawia, to jest tylko czcze gadanie. Napisałem to bo osobiście zbadałem grunt wysyłając pisma do przeróżnych instytucji w tym także do Ministerstwa Infrastruktury, Urzędu Marszałkowskiego. Drugi z Urzędów wielokrotnie utrzymywał że dąży do wyremontowania linii, jednak Ministerstwo Infrastruktury w oficjalnym piśmie kategorycznie zaprzeczyło jakoby takie plany były intencją UMWD we Wrocławiu.
W piśmie jakie otrzymałem z Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa z dnia 07.10.2016 czytamy:
„Ze względu na fakt, że linia kolejowa nr 283 ma charakter regionalny, prace inwestycyjne mogą być finansowane przez Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego, np. w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Dolnośląskiego 2014 – 2020 (dalej: „RPO WD”). Jednocześnie należy zaznaczyć, że przedmiotowa linia nie została zarekomendowana przez Urząd Marszałkowski do wsparcia ze środków dostępnych w ramach RPO WD, a także nie została uwzględniona w liście intencyjnym zawartym 26.06.2015r. pomiędzy Województwem Dolnośląskim a PKP PLK SA w sprawie przygotowania i zrealizowania priorytetowych liniowych projektów inwestycyjnych.”
Chwilę wcześniej (05.08.2016) Urząd Marszałkowski w odpowiedzi na zapytanie dot. Przedmiotowej linii odpisał.
„Równolegle nadal trwa analiza projektów kolejowych, możliwych do realizacji w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego (RPO) dla Dolnego Śląska. Jednym z rozważanych projektów jest rewitalizacja linii z Jeleniej Góry do Lԝóԝka Śl. Należy jednak podkreślić, że rewitalizacja taka była by możliwa w ramach RPO pod warunkiem efektywnego wykorzystania przez Polskie Linie Kolejowe SA dostępnych w alokacji środków dla realizacji innych projektów.”
Jak widać wrocławski magistrat postanowił sprytnie umyć ręce od sprawy stanu technicznego linii 283 uzależniając przyznanie dotacji od alkokacji środków PKP PLK i jednocześnie nie rekomendując remontu tej linii w MIiB w Warszawie.
Może teraz wrocławski magistrat się obudzi? Lubię jeździć pociągiem i boleję nad zamykaniem coraz to nowych tras. Pozdrawiam Pana serdecznie!
Pani Bogno, wrocławski magistrat się obudził bo sytuacja polityczna wymagała od nich „wydania oświadczenia”. Jak sprawa ucichnie to będzie tak jak było. Prędzej most sam się zawali niż województwo wyremontuje linię kolejową. I będzie to bardzo wygodna sytuacja dla marszałka bo nie trzeba będzie dotować pociągów na linii, która jest daleko od stolicy województwa i nie generuje jakichś tłumów w pociągach. Pamiętam spotkanie 17 marca 2017 w Lwówku na temat przyszłości kolei. Na spotkaniu przedstawiciele Marszałka, pani poseł, przedstawiciele PKP PLK i Kolei Dolnośląskich, radni miejscy i powiatowi i widownia. Podczas dyskusji padało wiele słów że linie trzeba wyremontować z tym że z PKP mówili, że trzeba to zrobić porządnie i podawali dużą kwotę, ktoś z KD podawał dużo mniejszą. Padło też pytanie bez odpowiedzi dlaczego marszałek nie uwzględnił linii w dofinansowaniu RPO którym dysponował. Najciekawsze były jednak rozmowy w przerwie. Nie bylem ich uczestnikiem ale nie mam problemów ze słuchem. Przedstawiciel Kolei Dolnośląskich (z Zarządu) podszedł do przedstawiciela PKP PLK i z uśmiechem stwierdził: “przecież zarówno wam i nam nie zależy tak na prawde na tym bo to nieekonomiczne” (moge coś przekręcić ale taki był sens). Pan z PKP odpowiedział cyt. : ja tak nie myślę. A obecna przy tym pani (chyba od marszałka) tylko się zaśmiała. Nie wszystko dokładnie pamiętam ale tak to wtedy zrozumiałem. Komu zatem zależało i zależy na naszej linii a kto tylko udaje że mu zależy ? Każdy niech sobie wnioski sam wyciągnie.
Rozumiem, że nie wszyscy lubią jeździć pociągiem, wolą samochód. Jednak miłośników kolei jest sporo, bo od kilku lat usiłowałam kupić bilety na przejazd pociągiem retro z Chabówki do Nowego Sącza, ale nigdy mi się nie udało, tak szybko się rozchodziły. Dopiero w tym roku, z powodu koronawirusa, jest mniej chętnych i bilety są dostępne. Małopolskie Szlaki Turystyki Kolejowej to wspaniały pomysł. Dobrze by jednak było, gdyby samorządy zrozumiały, że kolej jest ważna nie tylko od święta i jako atrakcja turystyczna. Kilka lat temu wyprowadziłam się z centrum i mieszkam na obrzeżu Krakowa. Korzystam teraz z pociągu właśnie, konkretnie – z linii Wieliczka – Balice. Podróż z mojego przystanku do centrum (Dworca Głównego) trwa kilkanaście minut. Samochodem, szczególnie w godzinach szczytu, musiałabym jechać jakieś 40 minut, autobusem i tramwajem – 50 minut. Teraz trwa rozbudowa tej linii. Według mnie to lepszy pomysł niż metro (ze względu na bagienne tereny i cenne archeologicznie pokłady pod miastem, które skutecznie zablokowałyby kopanie tuneli). Kolej jest ekologiczna, wygodna, szybka, nowoczesna. Na nią powinniśmy stawiać. W miastach tramwaje (uwielbiam!). Autobusy – tylko tam, gdzie nie ma innego wyjścia, i tylko elektryczne. Rowery – na krótkich dystansach. Samochody – incydentalnie. A poza tym pociągi, pociągi i jeszcze raz pociągi! Pozdrawiam Pana serdecznie!