Wszytcy ludzie, posłuchajcie,
Okrutność śmirci poznajcie!
Wy, co jej nizacz nie macie,
Przy skonaniu ją poznacie,
Bądź to stary albo młody,
Żadny nie ujdzie śmiertelnej szkody;
Kogoli śmierć udusi,
Każdy w jej szkole być musi;
Dziwno się swym żakom stawi,
Każdego żywota zbawi.
(…)
[Śmierć mówi:]
Toć jest mojej mocy znamię —
Morzę wszytko ludzskie plemię:
Morzę mądre i też wiły,
W tym skazuję swoje siły;
I chorego, i zdrowego,
Zbawię żywota każdego;
Lubo stary, lubo młody,
Każdemu ma kosa zgodzi;
Bądź ubodzy i bogaci,
Szwytki ma kosa potraci.
(Rozmowa mistrza Polikarpa ze Śmiercią – wierszowany dialog nieznanego autora zachowany w odpisie z końca XV w.)
W dzieciństwie często chodziłam z rodzicami na mszę do kościoła Ojców Bernardynów pod Wawelem i zawsze prosiłam, byśmy stanęli blisko obrazu Taniec śmierci. Kościotrupy, czaszki, diabły, damy w pięknych sukniach i obrazki okalające centralny taneczny korowód fascynowały mnie, choć nie miałam pojęcia, co to znaczy danse macabre, a obraz wisiał za wysoko, bym mogła przeczytać umieszczone na nim napisy, których i tak bym pewnie wtedy nie zrozumiała.
O bernardyńskim Tańcu śmierci przypomniałam sobie, gdy już miałam własne dziecko i gdy co niedziela chodziliśmy do innego kościoła, bo inaczej Kasia, już po dziesięciu minutach śmiertelnie znudzona, chciała wracać do domu. U Bernardynów byliśmy wiele razy – Taniec śmierci urzekł i ją. Dziś, po liceum plastycznym i studiach na historii sztuki, na pewno inaczej patrzy na ten obraz, zna genezę tego motywu i wiele jego realizacji, ale dziecięce zauroczenie nim trwa.
Alegoryczny taniec śmierci był bardzo popularnym motywem w okresie późnego średniowiecza, a potem w baroku. Prowadzony przez kościotrupa korowód ludzi rozmaitych stanów wyraża równość wszystkich ludzi wobec śmierci, przypomina o jej nieuchronności, o przemijaniu i marności tego świata.
Wiszący w kaplicy Świętej Anny (po lewej od głównego ołtarza) obraz powstał w trzeciej ćwierci XVII w. i jest najstarszym w Polsce przedstawieniem tego motywu. Historycy sztuki uważają, że jego autor wzorował się na niemieckim miedziorycie Paula Fürsta z połowy XVII w. Nie wiadomo, kto namalował ten Taniec śmierci, ale tradycja bernardyńska przypisuje go Franciszkowi Lekszyckiemu (jego pędzla jest Ostatnia wieczerza w ołtarzu głównym, będąca naśladownictwem obrazu Rubensa, oraz obrazy w ołtarzach bocznych, m.in. Ukrzyżowanie wzorowane na dziele van Dycka).
W centralnej części obrazu tańczy dziewięć kobiet z różnych stanów, od cesarzowej do chłopki. Przygrywa im dwóch muzykantów – jeden na skrzypcach, drugi na klawikordzie. Dwa kościotrupy trzymają nuty.
Różnych stanów piękne grono
Gęstą śmiercią przepleciono,
Żyjąc wszystko tańcujemy,
A że obok śmierć nie wiemy.
Nad tańczącymi po lewej stronie dwie kobiety klęczą pod krzyżem, po prawej widzimy niebo z Bogiem Ojcem i Chrystusem, u dołu z lewej Adama i Ewę, a z prawej paszczę Lewiatana pożerającego potępionych.
Szczęśliwy, kto z tego tańcu
Odpocznie w niebieskim szańcu.
Nieszczęsny, kto z tego koła
W piekło wpadłszy biada woła.
Krakowski Taniec śmierci był wiele razy kopiowany. Inspirowany nim obraz wisi na przykład w krużgankach klasztornych w Kalwarii Zebrzydowskiej.
Krakowscy bernardyni mają też inne skarby: relikwie Świętego Szymona z Lipnicy (beatyfikowanego w 1685 roku, kanonizowanego w 2007), rzadko pokazywaną XV-wieczną rzeźbę głowy Świętego Jana Chrzciciela na misie, bibliotekę ze wspaniałym zbiorem iluminowanych rękopisów oraz inkunabułów, a także piękny ogród kwaterowy w stylu włoskim, kiedyś ciągnący się aż do Wisły i do dzisiejszej ulicy Dietla, dziś okrojony, lecz ciągle uroczy.